Warto śledzić…
Kiedy zaczęłam swoją przygodę z rekrutacją, otrzymałam standardowe tygodniowe szkolenie z zakresu wyszukiwania kandydatów i przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych. I to tyle… W zawodzie, do którego nie przygotowują studia ani kursy nie jest to oszałamiająca ilość czasu.
Przez trzy miesiące przeprowadzałam do znudzenia tą samą rozmowę. Pracowałam przy kampanii dla świeżo upieczonych absolwentów I początkowo trudno było powiedzieć, kto jest całym procesem bardziej zestresowany. Różnica między nami polegała wyłącznie na tym, że ja miałam przed nosem skrypt całej rozmowy, kandydaci natomiast, bardziej czy mniej przygotowani, rzadko posuwali się do notowania choćby głównych punktów swojej wypowiedzi.
Przez te trzy miesiące zdołałam pozbyć się uprzedzenia do telefonu (choć ciągle preferuję spotkania bezpośrednie) i znudzić się kompletnie rekrutacją. I wtedy trafiłam do nowego zespołu. Mój manager załatwił mi przeniesienie do zespołu rekrutacji wewnętrznej – wtedy nie miałam jeszcze pojęcia jak atrakcyjne było to stanowisko w oczach moich współpracowników (choć paradoksalnie wyłącznie dlatego, że zdawało im się być “bliżej HRu”*).
Przez tydzień pracowałam z zespołem w Krakowie, później chorowałam I to chyba cały miesiąc. Kiedy wróciłam, byłam już członkiem innego zespołu, tego w Wielkiej Brytanii. A to oznaczało, że skończyło się przeglądanie aplikacji i kandydatów trzeba będzie znaleźć samodzielnie.
Dokładnie w tym momencie okazało się, że szkolenie, które otrzymałam zaledwie kilka miesięcy wcześniej ma się do panujących na rynku warunków… zupełnie nijak. Trochę tak, jakby ktoś pomógł Wam wykuć na blachę najwspanialsze przepisy z mięsa mamuciego po czym przygotowujecie sprzęt, gotowi do wysmażenia mamuciego steka, a tymczasem okazuje się, że niestety, w mięsnym coś chyba zabrakło…
Ten wstęp (miał być zdecydowanie krótszy) prowadzi mnie do następującej kwestii: jest wysoce rozczarowujące, że brakuje sensownych studiów czy szkoleń dla rekruterów. Mało komu marzy się zostać rekruterem… tak przynajmniej sami widzimy swój zawód. Więc skąd czerpać wiedzę, kiedy już jakimś zrządzeniem losu odnajdziemy się w roli rekrutera?
Ot i właśnie… w serii “warto śledzić” będę co wtorek dzielić się pomysłami. Będzie o osobach, które warto śledzić w mediach społecznościowych, o blogach, które warto czytać i rozmaitych innych źródłach wiedzy. Także zapraszam już od kolejnego wtorku!
Jeśli macie swoje ulubione źródła, zapraszam serdecznie do dzielenia się nimi w komentarzach 🙂
*O tym dlaczego HR i rekrutacja to nie to samo napiszę już za niedługo (odgrażam się chyba od roku…)